sobota, 3 października 2015

O co chodzi z tym błotem?






Ja dzisiaj nie testuję, ja się zakochuję!

Jak pewnie każda kobieta, lubię wypróbowywać nowe kosmetyki. Są takie, do których już nigdy nie wrócę (ale o tym w innym poście), ale i takie, do których będę wiernie wracała. Jednym z takich kosmetyków jest błoto z Morza Martwego, firmy White Flower’s Experience!


Kosmetyki tej firmy można dostać bez problemu w Rossmannie, ale niestety tylko tam. Jednak nie ma co narzekać! Za cenę ok. 22 złotych, dostajemy pół kilo prawdziwego, naturalnego, doskonałego błota z Morza Martwego!


No tak, ale co to jest to Morze Martwe i dlaczego akurat to błoto ma być takie dobre?


Informacji na ten temat znajdziecie bardzo dużo w necie, dlatego ja tylko tak po krótce napisze, że Morze Martwe jest najbardziej zasolonym akwenem wodnym na ziemi i jednocześnie bardzo bogatym w najróżniejsze minerały potrzebne nam zarówno dla zdrowia, jak i urody! Doceniała je już słynna Kleopatra, która bogactwa te kazała sobie sprowadzać do Egiptu. Może więc swoją niezwykłą urodę zawdzięcza więc kosmetykom z Morza Martwego, a nie kąpielom w krwi dziewic (tak, tak, wiem, że to nie ona się kąpała w krwi dziewic, a legenda mówi zupełnie o czymś innym) :-)

A co znajdziemy w samym błocie?  

Około 40 minerałów, takich jak: wapń, potas, magnez, sód, jod, żelazo – wybaczcie, nie będę wypisywała wszystkich, ale wierzcie mi, że tam są same dobre rzeczy, które na nas korzystnie wpływają! Normalizuje wydzielanie serum, usuwa martwy naskórek, ściąga i oczyszcza pory, poprawia koloryt skóry! Stosowany regularnie ponoć spłyca zmarszczki mimiczne – na to po cichu  liczę, przyznaję J Nałożony na całe ciało: odpręża, poprawia napięcie skóry, niweluje cellulit (ja z nim walczę, a Wy?), łagodzi bóle reumatyczne, poprawia metabolizm, działa regenerująco. Jest doskonały dla każdego rodzaju skóry, ale jest wręcz zbawienny dla osób z atopowym zapaleniem skóry i łuszczycą. 


Genialnie, prawda? Jeden kosmetyk i tyle zastosowań! A gdzie mój wrodzony sceptycyzm, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego? Znika pod zbawiennym działaniem maski z błota :-)  



  Już po pierwszym zastosowaniu widziałam wyraźną poprawę! Moja skóra była świetlista! Ale UWAGA (!!!), niektórych błoto podrażnia, szczególnie przy pierwszym stosowaniu. Najpierw przyzwyczajcie skórę do takiej bomby mineralnej, bo może się to skończyć zaczerwieniem i lekkim szczypaniem. Co prawda ustępuje to z czasem, ale osoby wrażliwe mogą się nieźle przestraszyć J Widzę tez poprawę kondycji mojej cery, dość skorej do wyprysków i zaskórników – widoczna poprawa. Skóra jest przyjemnie napięta, ale warto zastosować po masce jakiś krem nawilżający lub ulubiony olejek, bo na dłuższa metę maska może wysuszać, a tego nie chcemy.


 
Jest to najlepsza maska oczyszczająca, jaką kiedykolwiek używałam. Moja skóra ją kocha, co po niej widać gołym okiem i to nie tylko moja opinia, bo dostaję komplementy od znajomych z pytaniami: ‘co ty robisz, że masz taką gładką skórę?’, ale to już moja tajemnica, którą z Wami się właśnie nieopatrznie podzieliłam :-)


  Informacje o innych kosmetykach tej firmy znajdziecie na stronie www (click), a także na Facebook'u (click).



Jest to pierwsza recenzja kosmetyczna, którą popełniłam, wiec nie wiem, czy Wam się spodoba, ale zapewniam, że błotem White Flower's będziecie zachwyceni :-)







2 komentarze:

  1. kupiłam je ostatnio w promocji, ale jeszcze nie przetestowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam i nie tylko błoto, ale też błotne mydełko z tej firmy - genialnie wpływa na zaskórniki, z którymi walczę :-)

      Usuń

Dziękujemy za Wasze komentarze :-)