sobota, 7 listopada 2015

Magia sprzątania



Gdy zobaczyłam, że na liście bestselerów Merlina jest książka o sprzątaniu, bardzo się zdziwiłam. Co takiego można napisać o lataniu z mopem i ze ścierką, żeby ludzie chcieli to kupować i czytać?
Więc i ja przeczytałam.




Książka nie uczy sprzątać. Trafia jednak w czuły problem wielu ludzi – nadmiernej konsumpcji. Kupujemy wiele rzeczy, które nie są nam potrzebne. Rzeczy te znosimy do domu. Jest ich coraz więcej i więcej. I my się zaczynamy w nich gubić.
Co z tym można zrobić? Po pierwsze – kupować mniej. I jedynie to, co jest nam rzeczywiście potrzebne. Po drugie – WYRZUCAĆ, WYRZUCAĆ, WYRZUCAĆ.
- Nie jedna rzecz dziennie,
- Nie rzeczy z jednej szuflady

Trzeba wyrzucać wszystko, co nie jest potrzebne i nie przynosi nam radości.

Każda rzecz, którą postanowimy zostawić, musi mieć w domu swoje miejsce. I zawsze, zaraz po tym, jak przestajemy jej używać, powinna być bezwzględnie na to miejsce odłożona.
Niby proste – ale kto z nas tak robi? I kto może z ręką na sercu powiedzieć, że każda jego rzecz ma stałe miejsce w domu?
Inne ciekawe rady? To np. taka, w jakiej kolejności pozbywamy się rzeczy. Przeważnie, gdy mamy zapał, bierzemy się do sprzątania konkretnego pomieszczenia. Np. kuchni, lub, gdy zapał jest mniejszy, jednej szafki. Autorka książki twierdzi, że to błąd.

Należy sprzątać nie lokalizacją, ale tematami.

A więc nie salon, kuchnia, sypialnia – ale książki, ubrania, garnki itd. Wynosimy wszystkie rzeczy z danego tematu na środek pokoju. Wtedy dopiero widać, ile tych rzeczy naprawdę jest. Może się okazać, że mamy aż 80 par butów. I są tam takie, o których już dawno zapomnieliśmy.
Bierzemy każdą rzecz w ręce i zastanawiamy się, czy przynosi nam radość. Jak nie – do śmieci. Te rzeczy, które zostają, muszą mieć przypisane miejsce w domu.
To wszystko rady japońskiej specjalistki od sprzątania - Marii Kondo – która na swojej pasji zarobiła miliony.
Ja mam pewne wątpliwości. Myślę, że bardziej powinniśmy zwracać uwagę na użyteczność rzeczy, a nie na to, żeby sprawiały radość. No bo czy garnek może sprawiać radość? Albo odkurzacz? I szczotka do zamiatania? Są też rzeczy, których nie używam regularnie. Mimo to pozbycie się ich byłoby rozrzutnością. Bo gdy znów ich będę potrzebować – będę musiała je znów kupić.
Poza tym, mam wielkie opory by wyrzucać na śmietnik dobre rzeczy. Nie są zniszczone. Komuś mogą być potrzebne. Muszę wymyślić, gdzie można oddać to, czego już nie potrzebuję. Może podpowiecie? Byłabym wdzięczna.
Najwięcej jednak wątpliwości budzi we mnie rozdział o książkach. Rady są następujące:
- jak kupiliśmy książkę i przez kilka miesięcy jej nie przeczytaliśmy – należy ją wyrzucić. Już nigdy do niej nie wrócimy. No u mnie to nie działa! Książka dojrzewa, czeka na swój czas. I wreszcie mogę cieszyć się lekturą. Nieraz po roku, nieraz po kilku latach od zakupu.
- im mniej książek posiadamy, tym lepiej przyswajamy informacje. No nie wiem. Nie widzę żadnej zależności.
Wg Kondo książki zajmują dużo miejsca. Nie ma potrzeby czytać książki przeczytane. Ona sama chwali się, że ma w domu 30 książek. Dla mnie to po prostu przykre. Ja mam książki, które dostałam jeszcze jako dziecko. Czytały je potem moje dzieci. Teraz wyrosły. Ale z pewnością ich nie wyrzucę. Poczekają na wnuki :-)



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Wasze komentarze :-)