poniedziałek, 16 listopada 2015

Boyhood



Na dworze zimno. Szybko robi się ciemno. Pogoda nie zachęca do wieczornych spacerów. To wymarzona pora na dobra kino. Trzeba zawinąć się w kocyk, położyć na kanapie i wybrać odpowiedni film.
Ach, zapomniałam. Niezbędna jest jeszcze dobra herbata. Ja najbardziej lubię imbirową, ale jak wolicie inną, proszę bardzo.

Na ten wieczór wybraliśmy film Richarda Linklatera 'Boyhood'.




To jest zdecydowanie film slow. Po pierwsze, trwa prawie 3 godziny. Po drugie – powstał jako niezwykły artystyczny eksperyment. Reżyser wybrał aktorów, w tym chłopca, który właśnie rozpoczynał edukacje w szkole. I przez następnych 12 lat spotykał się z ekipą dwa razy w roku i kręcił kilka scen. Tak powstał niezwykły film o dorastaniu.
Jedna z pierwszych scen: mama odbiera pierwszaka ze szkoły. W szkole nauczycielka poskarżyła się na zachowanie 6-latka. Teraz w samochodzie tłumaczy mamie, że:
- prac domowych nie oddał, bo pani nie powiedziała mu, że powinien je oddać. Leżą sobie więc spokojnie zgniecione w tornistrze.
- to nieprawda, że specjalnie zepsuł temperówkę nauczycielce. Po prostu włożył tam kamienie, bo chciał je zatemperować!
- to nieprawda, że CAŁY czas gapi się w okno. Czasami spojrzy na klasę J

Czyż nie urocze?

Potem problemy stają się poważniejsze: na miarę podstawówki, potem gimnazjum i liceum. A nawet bardziej. Bo i życie bywa skomplikowane.

Czy jest happy end? No nie wiem. Mały chłopiec dorasta, robi maturę i wyjeżdża na studia. Zaczyna dorosłe życie. I jest szczęśliwy. Więc chyba jest. A dla matki? Dla matki to jeden z najgorszych dni w życiu. Zostaje sama.

Pamiętam jak prowadziłam moje dziecko do szkoły do pierwszej klasy. I po odebraniu prowadziłam bardzo podobne rozmowy jak filmowi bohaterowie. A czas wcale nie jest slow. Mam jeszcze trochę czasu… Ale mam też świadomość, że moment, kiedy moje dzieci wylecą z gniazda, zbliża się nieubłaganie.
Jak się na to przygotować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Wasze komentarze :-)