wtorek, 3 listopada 2015

Jeszcze o Święcie Zmarłych...



W jednej z poczytnych gazet (wersji internetowej) natknęłam się ostatnio na tekst:
Święto Zmarłych? Nie jeżdżę na groby i nie mam zamiaru

Dowiedziałam się, że Święto Zmarłych to:
- masowe, sterowane kalendarzem okazywanie uczuć.
- konieczność kupowania badziewia
- okazja do oceniania, oglądania, porównywania bliźnich
- polska dulszczyzna


I zrobiło mi się smutno.
Przecież Święto Zmarłych to okazja właśnie do zwolnienia, zatrzymania się na chwilę i do refleksji nad swoimi korzeniami.
W mojej rodzinie to dzień, w którym trzy pokolenia razem wybierają się na groby swoich przodków. I najstarsi opowiadają najmłodszym o tych, których już nie ma. I to są bardzo barwne opowieści. Często zresztą związane z historią Polski. (W Warszawie to szczególnie historie związane z II wojną światową i Powstaniem Warszawskim. Niemal każda rodzina straciła wtedy kogoś bliskiego.)
Wygląda to tak: przechodzimy cały cmentarz (czasem to kilka kilometrów) i w tym czasie słuchamy, słuchamy, słuchamy. A senior rodu opowiada…Nic nie jest wtedy przemilczane. Sama znam te historie, a jednak chętnie ich słucham po raz kolejny. O zdradach, tragediach, kłótniach, ale i wielkich miłościach – wszystko jak w powieści. 



Tak jest nie tylko w mojej rodzinie. Gdy dobrze się wsłuchuję, słyszę podobne opowieści o nieznanych osobach, które przypadkiem leżą koło moich bliskich.
Do tego trzeba dodać przysmaki, które je się raz do roku. Pańska skórka. Skleja buzię, pewnie jest niezdrowa (ale pewności nie mam. Nigdy nie udało mi się zrobić pańskiej skórki domowym sposobem). Ale kojarzy się właśnie z tym dniem, i z dzieciństwem.


 A najbardziej lubię cmentarze późnym wieczorem i nocą. Wszystko wtedy wygląda inaczej. Zapalone znicze tworzą niesamowita atmosferę. Jest pięknie!
Nie wiem jak Wy, ale ja nie zamieniłabym Święta Zmarłych na żadne Haloween.  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Wasze komentarze :-)