Ja dzisiaj nie testuję, ja się zakochuję!
Jak pewnie każda kobieta, lubię wypróbowywać nowe kosmetyki.
Są takie, do których już nigdy nie wrócę (ale o tym w innym poście), ale i
takie, do których będę wiernie wracała. Jednym z takich kosmetyków jest błoto z
Morza Martwego, firmy White Flower’s Experience!
Kosmetyki tej firmy można dostać bez problemu w Rossmannie,
ale niestety tylko tam. Jednak nie ma co narzekać! Za cenę ok. 22 złotych,
dostajemy pół kilo prawdziwego, naturalnego, doskonałego błota z Morza
Martwego!
No tak, ale co to jest to Morze Martwe i dlaczego akurat to
błoto ma być takie dobre?
Informacji na ten temat znajdziecie bardzo dużo w necie,
dlatego ja tylko tak po krótce napisze, że Morze Martwe jest najbardziej zasolonym
akwenem wodnym na ziemi i jednocześnie bardzo bogatym w najróżniejsze minerały
potrzebne nam zarówno dla zdrowia, jak i urody! Doceniała je już słynna
Kleopatra, która bogactwa te kazała sobie sprowadzać do Egiptu. Może więc swoją
niezwykłą urodę zawdzięcza więc kosmetykom z Morza Martwego, a nie kąpielom w
krwi dziewic (tak, tak, wiem, że to nie ona się kąpała w krwi dziewic, a
legenda mówi zupełnie o czymś innym) :-)
A co
znajdziemy w samym błocie?
Około 40 minerałów, takich jak: wapń, potas, magnez, sód,
jod, żelazo – wybaczcie, nie będę wypisywała wszystkich, ale wierzcie mi, że
tam są same dobre rzeczy, które na nas korzystnie wpływają! Normalizuje
wydzielanie serum, usuwa martwy naskórek, ściąga i oczyszcza pory, poprawia
koloryt skóry! Stosowany regularnie ponoć spłyca zmarszczki mimiczne – na to po
cichu liczę, przyznaję J Nałożony na całe
ciało: odpręża, poprawia napięcie skóry, niweluje cellulit (ja z nim walczę, a
Wy?), łagodzi bóle reumatyczne, poprawia metabolizm, działa regenerująco. Jest
doskonały dla każdego rodzaju skóry, ale jest wręcz zbawienny dla osób z
atopowym zapaleniem skóry i łuszczycą.
Genialnie, prawda? Jeden kosmetyk i tyle zastosowań! A gdzie
mój wrodzony sceptycyzm, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego? Znika pod zbawiennym działaniem maski z błota :-)
Już po pierwszym zastosowaniu widziałam wyraźną poprawę!
Moja skóra była świetlista! Ale UWAGA (!!!), niektórych błoto podrażnia,
szczególnie przy pierwszym stosowaniu. Najpierw przyzwyczajcie skórę do takiej
bomby mineralnej, bo może się to skończyć zaczerwieniem i lekkim szczypaniem.
Co prawda ustępuje to z czasem, ale osoby wrażliwe mogą się nieźle przestraszyć
J Widzę tez poprawę
kondycji mojej cery, dość skorej do wyprysków i zaskórników – widoczna poprawa.
Skóra jest przyjemnie napięta, ale warto zastosować po masce jakiś krem
nawilżający lub ulubiony olejek, bo na dłuższa metę maska może wysuszać, a tego
nie chcemy.
Jest to najlepsza maska oczyszczająca, jaką kiedykolwiek
używałam. Moja skóra ją kocha, co po niej widać gołym okiem i to nie tylko moja opinia, bo dostaję komplementy od
znajomych z pytaniami: ‘co ty robisz, że masz taką gładką skórę?’, ale to już
moja tajemnica, którą z Wami się właśnie nieopatrznie podzieliłam :-)
Informacje o innych kosmetykach tej firmy znajdziecie na stronie www (click), a także na Facebook'u (click).
Jest to pierwsza recenzja kosmetyczna, którą popełniłam, wiec nie wiem, czy Wam się spodoba, ale zapewniam, że błotem White Flower's będziecie zachwyceni :-)
kupiłam je ostatnio w promocji, ale jeszcze nie przetestowałam ;)
OdpowiedzUsuńPolecam i nie tylko błoto, ale też błotne mydełko z tej firmy - genialnie wpływa na zaskórniki, z którymi walczę :-)
Usuń