Niedawno, bo 31 października
przypadał Światowy Dzień Oszczędzania.
Z okazji tego dnia zrobiłam
rachunek sumienia: ile jedzenia wyrzuciłam w tym tygodniu. Niestety, nie ma się
czym chwalić. Co tydzień mówię sobie, że kupię jedynie to, co absolutnie niezbędne.
I co tydzień w koszu ląduje sporo jedzenia. W tym tygodniu było to:
- pół chleba (nie wytrzymał
tygodnia. Spleśniał. Swoją drogą, dlaczego spleśniał a nie sczerstwiał? Z
czerstwego zrobiłabym grzanki, spleśniały musiałam wyrzucić.)
- 1 biała kiełbaska. Wsadziłam do
pudełka i do lodówki, i o niej zapomniałam.
- Pół garnka zupy kalafiorowej.
Zupa nie wytrzymała testu trzeciego dnia i skwaśniała.
- 3 pomidory. To dziwne, też nie
wytrzymały 3 dni i wybuchły. Czegoś takiego dawno nie widziałam.
- kilka śliwek i innych owoców.
Te ładniejsze zjedliśmy od razu, a te brzydsze czekały na zmiłowanie. I się nie
doczekały.
Zaczęłam szukać przepisów – co
można zrobić, by marnować mniej jedzenia. Jeden przypadł mi szczególnie do
gustu.
Koktajl owocowy:
Śliwki, banany, gruszki i inne
owoce dalekie od ideału piękna (ale nie spleśniałe. Te są bardzo niezdrowe!!!) obieramy,
wyjmujemy pestki itd. Jednym słowem doprowadzamy do stanu pełnej jadalności.
Dodajemy mleko, ewentualnie łyżkę cukru i miksujemy. Jeśli chcemy, żeby koktajl miał ładny kolor,
trzeba dodać kilka truskawek (ja zawsze w zamrażalce mam paczkę mrożonych na
taką okazję). Koktajl to pyszny zamiennik porcji owoców, ulubiony szczególnie
przez dzieci.
A Wy macie swoje oszczędne przepisy? Podzielcie się z nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za Wasze komentarze :-)