Gdy zobaczyłam, że na liście
bestselerów Merlina jest książka o sprzątaniu, bardzo się zdziwiłam. Co takiego
można napisać o lataniu z mopem i ze ścierką, żeby ludzie chcieli to kupować i
czytać?
Więc i ja przeczytałam.
Książka nie uczy sprzątać. Trafia
jednak w czuły problem wielu ludzi – nadmiernej konsumpcji. Kupujemy wiele
rzeczy, które nie są nam potrzebne. Rzeczy te znosimy do domu. Jest ich coraz
więcej i więcej. I my się zaczynamy w nich gubić.
Co z tym można zrobić? Po
pierwsze – kupować mniej. I jedynie to, co jest nam rzeczywiście potrzebne. Po
drugie – WYRZUCAĆ, WYRZUCAĆ, WYRZUCAĆ.
- Nie jedna rzecz dziennie,
- Nie rzeczy z jednej szuflady
Trzeba wyrzucać wszystko, co nie jest potrzebne i nie przynosi nam radości.
Każda rzecz, którą postanowimy
zostawić, musi mieć w domu swoje miejsce. I zawsze, zaraz po tym, jak
przestajemy jej używać, powinna być bezwzględnie na to miejsce odłożona.
Niby proste – ale kto z nas tak
robi? I kto może z ręką na sercu powiedzieć, że każda jego rzecz ma stałe
miejsce w domu?
Inne ciekawe rady? To np. taka, w
jakiej kolejności pozbywamy się rzeczy. Przeważnie, gdy mamy zapał, bierzemy
się do sprzątania konkretnego pomieszczenia. Np. kuchni, lub, gdy zapał jest
mniejszy, jednej szafki. Autorka książki twierdzi, że to błąd.
Należy sprzątać nie lokalizacją, ale tematami.
A więc nie salon, kuchnia,
sypialnia – ale książki, ubrania, garnki itd. Wynosimy wszystkie rzeczy z
danego tematu na środek pokoju. Wtedy dopiero widać, ile tych rzeczy naprawdę
jest. Może się okazać, że mamy aż 80 par butów. I są tam takie, o których już
dawno zapomnieliśmy.
Bierzemy każdą rzecz w ręce i
zastanawiamy się, czy przynosi nam radość. Jak nie – do śmieci. Te rzeczy,
które zostają, muszą mieć przypisane miejsce w domu.
To wszystko rady japońskiej
specjalistki od sprzątania - Marii Kondo – która na swojej pasji zarobiła
miliony.
Ja mam pewne wątpliwości. Myślę,
że bardziej powinniśmy zwracać uwagę na użyteczność rzeczy, a nie na to, żeby
sprawiały radość. No bo czy garnek może sprawiać radość? Albo odkurzacz? I
szczotka do zamiatania? Są też rzeczy, których nie używam regularnie. Mimo to
pozbycie się ich byłoby rozrzutnością. Bo gdy znów ich będę potrzebować – będę
musiała je znów kupić.
Poza tym, mam wielkie opory by
wyrzucać na śmietnik dobre rzeczy. Nie są zniszczone. Komuś mogą być potrzebne.
Muszę wymyślić, gdzie można oddać to, czego już nie potrzebuję. Może
podpowiecie? Byłabym wdzięczna.
Najwięcej jednak wątpliwości
budzi we mnie rozdział o książkach. Rady są następujące:
- jak kupiliśmy książkę i przez
kilka miesięcy jej nie przeczytaliśmy – należy ją wyrzucić. Już nigdy do niej
nie wrócimy. No u mnie to nie działa! Książka dojrzewa, czeka na swój czas. I
wreszcie mogę cieszyć się lekturą. Nieraz po roku, nieraz po kilku latach od
zakupu.
- im mniej książek posiadamy, tym
lepiej przyswajamy informacje. No nie wiem. Nie widzę żadnej zależności.
Wg Kondo książki zajmują dużo
miejsca. Nie ma potrzeby czytać książki przeczytane. Ona sama chwali się, że ma
w domu 30 książek. Dla mnie to po prostu przykre. Ja mam książki, które
dostałam jeszcze jako dziecko. Czytały je potem moje dzieci. Teraz wyrosły. Ale
z pewnością ich nie wyrzucę. Poczekają na wnuki :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za Wasze komentarze :-)